Tommy Torres i Bad Bunny razem w nowym projekcie


Artyści z dostarczają nam piosenki, które są wkomponowane w indie rock, ale mocno zakotwiczone w hiszpańskim rock-pop


Portorykański piosenkarz i autor tekstów wydał w piątek „El playlist de anoche”, swój pierwszy album od 12’stu lat i w dodatku po raz pierwszy ma współpracownika. Do tego nie kogo innego jak swojego rodaka ’ego, z którym zrobił „najwolniejszą pracę” w swojej karierze.

W wywiadzie w Miami, gdzie Torres mieszka od kilku lat, artysta powiedział, że niewiele rzeczy „zaskoczyło go tak bardzo” jak wezwanie do wspólnej pracy od ’ego.

Zazwyczaj dzwonią do mnie, żebym coś wyprodukował, ale nigdy nie proponowali mi czegoś odwrotnego. Tym bardziej nie mogłem sobie wyobrazić, że Bad Bunny zechce wyprodukować mój album”, wspomina.

Rezultatem jest grupa piosenek, które są wygodnie wkomponowane w indie rock, ale mocno zakotwiczone w hiszpańskim rock-pop.



Od czasu do czasu pojawiają się „ukryte” akcenty „dembow” niezbędne w reggaetonie, ale esencja Torresa jest wspólnym wątkiem „El playlist de anoche” , ale czasami widać, że Bad Bunny przejął ster. To głęboki album z dzisiejszym językiem.

„Bad Bunny jest artystą bez granic. Praca z nim jest wyzwalająca i myślę, że właśnie dlatego udało nam się znaleźć ten punkt, w którym jesteśmy. Nigdy nie było presji, aby to zrobić, ponieważ to jest to, co się sprzedaje lub co ludzie kochają. Zrobiliśmy muzykę jaką chcieliśmy, która zrodziła się między nami i z tym co czujemy,” -mówi artysta.

Teksty Torresa, jednego z najbardziej utytułowanych producentów i kompozytorów muzyki latynoskiej, zachowują nutę codziennej poezji, która charakteryzuje jego kompozycje, ale jest także „trochę więcej tego buntowniczego i świeżego podejścia artystów miejskich” – powiedział.

NAJLEPSZE Z DWÓCH ŚWIATÓW

Program Torresa obejmuje produkcję takich płyt jak „Almas del silencio” i „Unplugged” Ricky’ego Martína, dla którego skomponował także „Tu memoria”, portorykański z La Mari. Wyprodukował także „Adentro” Ricardo Arjony oraz „Paraíso Express” Alejandro Sanza.



Powyższe jest małą próbką programu pracy portorykańskiego .

„Benito (Martínez Ocasio, imię Bad Bunny) jest świetnym, bardzo kreatywnym artystą. Jedyne, co mogę powiedzieć tym, którzy mają wątpliwości, to posłuchajcie albumu” – powiedział.

List prezentujący projekt został zostawiony w czwartek wieczorem na scenie Premios Juventud, gdzie Torres zaśpiewał „Marea”, reggae, które jest najmniej ryzykowną propozycją na płycie , ale chyba najbardziej odpowiednią jako zakąska wrażenia dla ogółu społeczeństwa.

„El playlist de anoche” zaczyna się od „Toda la noche”, które zaczyna się od jednego z klasycznych przydźwięków Bad Bunny’ego na bazie R&B, być może po to, by pokazać coś fanom miejskiej gwiazdy muzyki.



Ale tam, gdzie esencja artysty „Dakiti” jest jaśniejsza, to jest w „Cactus”, gdzie liryczny rytm trap stapia się z emocjami popowej ballady i instrumentacją romantycznych zespołów rockowych lat 80-tych.

„Cały album to podróż przez nasze inspiracje. To było spektakularne doświadczenie, którego nie miałbym problemu z chęcią powtórzenia. Co więcej, pozostajemy świetnymi przyjaciółmi” – powiedział.

WOLNOŚĆ TWÓRCZA

Dla wielu Portorykańczyków jest dumą narodową. Jego fani nieustannie proszą o nową muzykę, ale w ostatnich latach zadowalał ich tylko kilkoma kroplami i we współpracy, takiej jak „Atado entre tus manos”, z Sebastiánem Yatrą, „Quédate” z Kanym Garcíą i „Estaré”, z Gaby Moreno.

„To nie była świadoma decyzja, ale patrząc wstecz, może czekałem na możliwość zrobienia czegoś innego, aby wydać album” – przyznał.

Możliwość otworzyła się, gdy zmienił parę rzeczy. Teraz jest częścią talentu Rimas Music, niezależnej firmy z siedzibą w Portoryko, Wenezueli i Kolumbii, do której należą m.in. gwiazdy muzyki miejskiej Bad Bunny i Arcangel.



Dali nam całkowitą swobodę twórczą, a nawet zostali partnerami w projekcie, zamiast pojawiać się w tym procesie jako komitet, który myśli o każdej z piosenek. To otwiera wiele drzwi dla Ciebie jako artysty” – powiedział.

Ta otwartość dała jego muzie impet, a nawet sprawiła, że ​​entuzjastycznie przyjął zmiany w swoim stylu i sposobie pracy. To coś, co żyje emocjami i wie, że nie jest to najczęstsze u kogoś, kto w listopadzie skończy 50 lat.

Dla Torresa to „błogosławieństwo pracować z tak utalentowaną osobą z innego pokolenia i z innego świata” , bo w tym „zderzeniu pomysłów, stylów, ale bez ego, tylko ze wspólnym celem tworzenia dobrej muzyki, rodzą się wyjątkowe rzeczy”. 


Udostępnij

Zostaw odpowiedź