Alex Malverde krok po kroku opowiadał, jak wpłynęła choroba na jego kondycję fizyczną. Oświadczył nawet, że boi się śmierci
Kilka dni temu Alex Malverde ogłosił, że zaraził się koronawirusem. Teraz donosi się, że meksykański muzyk zmarł z powodu komplikacji związanych z tą chorobą rano 13 stycznia. Jego kolega i przyjaciel Chumel Torres ogłosił jego śmierć.
„Dobrej podróży, Alex Malverde. Spójrz na nas z góry, mój ziomku” – napisał Torres na swoim koncie na Twitterze.
Artysta muzyczny informował również w tej samej sieci społecznościowej, w jaki sposób choroba rozwijała się od momentu zarażenia. „Po wiadomościach, że zachorowałem na COVID. Nie czuję się dziś źle, ale mówią mi (po wykonaniu tomografii komputerowej), że mam małe płuca” – wyjaśnił w swojej pierwszej wiadomości.
„Nie życzę nikomu tego gówna, COVID-a, robi się brzydko, czasami czuję, że Święty Piotr do mnie mówi” – powiedział. „Udawałem, że jestem odważny i chciałem sam pościelić łóżko, nie byłem nawet w połowie drogi, a powietrze źle docierało.”
Stan zdrowia radiotelegrafisty pogarszał się z dnia na dzień do tego stopnia, że na kilka godzin przed śmiercią wyraził zaniepokojenie delikatną naturą swojego stanu.
Twórczość Alexa Malverde’a pozwoliła meksykańskiemu hip-hopowi osiągnąć światowy poziom. Ponadto, będąc częścią zespołu Bastón, był założycielem Homegrown i szefem wytwórni Rich Vagos.