Mon Laferte fot. Youtube

„Urodziłam się podczas dyktatury w biednej dzielnicy na wybrzeżu” – mówi Mon Laferte, że gdyby nie muzyka, nie wiedziałaby, co by było z jej życiem


„Często pieniądze nie wystarczały na koniec miesiąca”.

Chilijska postanowiła wyjaśnić powody, dla których zdecydowała się zaangażować w ruch społeczny, który ma miejsce w jej rodzinnym kraju.

W programie BBC World Service 36-letnia i autorka tekstów mówiła o swoim dzieciństwie, które pamięta jako przykład nierówności i „niesprawiedliwości społecznej”, która wywołała w kraju Ameryki Południowej.

W tym tygodniu Laferte wywołała kontrowersje w sieci po swoim proteście na czerwonym dywanie „Latin ”, w którym odsłoniła swoje piersi, aby potępić silne stłumienie demonstracji w .

„Urodziłam się podczas dyktatury, w biednej dzielnicy na wybrzeżu” – mówi i wyjaśnia, że ​​jej rodzina mieszkała w mieszkaniu socjalnym oferowanym przez państwo chilijskie, znajdującym się w „skomplikowanym sektorze” w Viña del Mar, w centrum kraj


Początkowo jej dom nie miał podłogi, drzwi ani kluczy. Ale wraz z matką, ojcem i siostrą długo pracowali, próbując to poprawić.

Jej ojciec pracował jako budowniczy i cieśla, a matka była gospodynią domową. Często rodzina nie otrzymywała pieniędzy na koniec miesiąca. „Czasami nawet do połowy miesiąca” – dodaje piosenkarka.


Wokalistce wydawało się naturalnie brać udział w protestach w ze względu na swoje doświadczenia z ubóstwem, które znała od najmłodszych lat w dzieciństwie w skromnej dzielnicy Viña del Mar. ZDJĘCIE

Ale sytuacja rodzinna pogorszyła się jeszcze bardziej, gdy Laferte miała 13 lat, a jej ojciec opuścił dom i pozostały tylko środki utrzymania matki. Wydarzenie to zmusiło piosenkarkę do porzucenia nauki i poświęcenia się muzyce.

„W wieku 14 lat zacząłem śpiewać”, mówi, aby spróbować pomóc swojej rodzinie.

Dzięki doświadczeniu z pierwszej ręki i kontaktowi z biedą, którą znała od najmłodszych lat, piosenkarka twierdzi, że uważała za „naturalne” zaangażowanie się w .

„Całe społeczeństwo chilijskie jest wściekłe z powodu nierówności (istniejącej w kraju)” – mówi, wskazując jednocześnie na znaczenie uczestnictwa w ruchu, który ma na celu „próbę rozwiązania problemów społecznych” dotykających naród chilijski.


Laferte mówi, że gdyby nie muzyka, nie wiedziałby, co by było z jego życiwm. „Muzyka mnie uratowała”, podsumowuje.

Nie po raz pierwszy piosenkarka wyraża poparcie dla protestów w Chile.

W ubiegły czwartek skorzystała z czerwonego dywanu Latin , aby wysłać wiadomość przeciwko represjom protestujących w Chile, kraju, który przechodzi jeden z największych kryzysów społecznych od czasu powrotu demokracji w 1990

„W Chile torturują, gwałcą i zabijają” – czytamy na skórze piosenkarki.

Udostępnij

Zostaw odpowiedź