Tancerz Isaac Hernández jest bohaterem najnowszego filmu Michela Franco pt. „Dreams”
W dniu, w którym meksykański tancerz Isaac Hernández dowiedział się, że Jessica Chastain jest „maszyną”, nie wiedział, jak to zinterpretować. „Ostrzeżenie” nie było bezpodstawne, bo przygotowywano go do roli głównego bohatera filmu „Dreams” u boku zdobywczyni Oscara za „Oczy Tammy Faye” i nominowanej do nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej za „Wróg numer jeden”.
Fabuła filmu wyreżyserowanego niedawno przez Michela Franco („Nowy porządek”) jest owiana tajemnicą, ale mieszkaniec Guadalajary przewiduje, że jest to aktualny temat, którego doświadczamy na co dzień.
„Kiedy Michel przesłał mi scenariusz tej historii, na początku bardzo mnie przeraziło, ponieważ jest to bardzo złożona i bardzo trudna historia. Jak wszystkie filmy Michela, wymaga wiele od bohaterów, a bycie bohaterem wraz z Jessicą Chastain jest nie lada wyzwaniem, to nie byle co. Prawda jest taka, że poza możliwością pracy z tą dwójką najbardziej zainteresował mnie temat filmu” – wspomina Hernández.
„Jessica jest cudowna. Pamiętam, że kiedy rozmawiałem z Michelem i reżyserem zdjęć, powiedzieli: „Jessica to maszyna” i nie wiedziałem, jak to zinterpretować, dopóki nie dotarłem na plan. Jest osobą, która bardzo jasno wie, czego oczekuje od sceny i od swojego partnera, ale która daje także swobodę proponowania i rywalizacji na scenie. W przerwach między żartami powiedziałem mu, że ma umiejętność tworzenia scenę i to był przywilej”, – dodał.
„Dreams” to trzeci występ aktorski Hernándeza, zwycięzcy Benois de la Danse 2018, nagrody przyznawanej corocznie przez Moskiewskie Międzynarodowe Stowarzyszenie Tańca najlepszemu tancerzowi na świecie. Wcześniej współpracował przy „El rey de todo el mundo” reżysera Carlosa Saury, a później przy serialu „Alguien tiene que morir / Ktoś musi umrzeć” Manolo Caro.
Po przeżyciach przed kamerą przedstawiciel baletu meksykańskiego uważa, że taniec i aktorstwo mają dobry związek.
„Rytm i fizyczna komunikacja między postaciami są ważne, aby skutecznie opowiadać historię, a to, co najbardziej mi się podobało w Michelu, to wolność, którą dał nam, abyśmy mogli stworzyć scenę w danej chwili, pracować nad nią, wyjmować z niej pewne rzeczy, wkładać w nią rzeczy i żyć chwilą”.