Do literackiej konstrukcji Sto lat samotności Macondo kolumbijski pisarz zainspirował się małym miasteczkiem w swoim kraju
W zeszłym tygodniu na platformie Netflix pojawił się serial Cien años de soledad / Sto lat samotności, długo oczekiwana adaptacja kultowej powieści Gabriela Garcíi Márqueza. Niewielu wie, że kolumbijski pisarz zainspirował się małym miasteczkiem w swoim kraju do literackiej konstrukcji Macondo.
Santa Cruz de Mompox, małe kolumbijskie miasteczko, to zapomniany zakątek czasu, który stał się prawdziwą inspiracją dla Macondo, mitycznego miasta, które Gabriel García Márquez uwiecznił w swoim arcydziele.
Położone nad brzegiem rzeki Magdalena Mompox zachowuje nienaruszony kolonialny urok, który zdaje się przeczyć rzeczywistości. Jego brukowane uliczki, stare kościoły i hiszpańska architektura przenoszą odwiedzającego do wymiaru, w którym czas płynie inaczej. Miasto ma atmosferę tropikalnej ospałości, która bezpośrednio przywołuje na myśl najbardziej charakterystyczne fragmenty powieści Garcíi Márqueza.
Rzeka Magdalena była świadkiem historycznej przemiany Mompox. W XVII i XVIII wieku było to schronienie dla zamożnych rodzin uciekających przed atakami piratów. Stało się tym samym ośrodkiem władzy gospodarczej i kulturalnej. W geograficznej izolacji zachowała się wyjątkowa esencja, którą García Márquez po mistrzowsku uchwycił w swojej literaturze.
Mieszkańcy kultywują zwyczaje, które zdają się być zaczerpnięte z powieści o realizmie magicznym. Popołudnia mijają z ludźmi bujającymi się na placach, rybakami, którzy wydają się unosić na rzece i życiem, które toczy się w absolutnym spokoju. Nawet ogromna sowa może pojawić się na środku placu i nikogo nie zdziwić, jakby była naturalnym elementem krajobrazu.
Miasto zachowuje ducha miasta, gdzie niezwykłość miesza się z codziennością, dokładnie tak jak w Macondo. Jest to miejsce, w którym rzeczywistość się zaciera, wspomnienia mieszają się ze snami, a każdy zakątek wydaje się skrywać jakąś historię do opowiedzenia.