José Madero przygotowuje się do przekształcenia roku 2025 w jeden z najlepszych cyklów w swojej karierze
Kompozytor z Monterrey, José Madero, rozpoczyna rok nowym etapem twórczym. Jego sztandarem są dwie piosenki wyróżniające się doskonałością instrumentalną, a także talentem muzyka do ukazywania szerokiego spektrum ludzkich emocji.
Nie ma lepszego sposobu na rozpoczęcie roku niż nowy materiał piosenkarza i autora tekstów, który dwukrotnie rozpieszcza swoich fanów premierą „Campeones del Mundo / Rayo de Luz”, wielościeżkowego albumu zawierającego te dwa utwory, z którymi się łączy epicki duch i wielka dojrzałość kompozytorska.
„Campeones del Mundo” wpisuje się w klimat emocjonalnej rockowej ballady, która stała się modna w pierwszej dekadzie XXI wieku. Podczas gdy głos Madero buduje obok fortepianu miękkie wykonanie, pozwalając nam zobaczyć coś z jego najbardziej wrażliwej i intymnej strony. Dodawane są elementy, które eksplodują wraz z wtargnięciem perkusji, co dodaje refrenowi napiętego spokoju, podczas gdy w układ smyczków zaskakuje nas rozmachem i pięknem.
Jeśli chodzi o stronę wizualną, „Campeones del Mundo” zabierają nas w podróż po tajemniczym domu, zamieszkanym wyłącznie przez główną bohaterkę i różne postacie przypominające duchy, które nie są metaforą projekcji, które zwykle tworzymy, gdy jesteśmy zanurzeni w naszej samotności. Zbliżając się do końca historii, José zaskakuje nas zwrotem akcji, zarówno narracyjnym, jak i dźwiękowym, którego nie zdradzamy, abyście mogli być zaskoczeni.
Ze swojej strony „Rayo de Luz” zaczyna się jak tradycyjna ballada, która oddaje swoją delikatność potędze perkusji i gitar, elementom, które przekształcają go w pełen energii rock. Co więcej, José, okazując wrażliwość, zastępuje klasyczne solo na gitarze trąbką, co dodaje piosence oryginalności.
Co więcej, teledysk do „Rayo de Luz” potrafi poruszyć swoją historią i zaskoczyć swoją strukturą. Przez pięć minut obserwujemy, jak łyżwiarka przygotowuje się do wykonania swojego rutyny. Przerywają to pewne projekcje z jej umysłu, m.in. zamarznięty las i pojawienie się dziwnego białego manekina, elementy będące alegorią lęków, które pojawiają się, gdy stajemy w obliczu ważnej sytuacji. Jednak w tych kawałkach nasza bohaterka jest w stanie wykonać choreografię równie piękną, jak hipnotyczną, z pełnym nadziei zakończeniem.
W ten sposób José Madero przygotowuje się do przekształcenia roku 2025 w jeden z najlepszych cykli w swojej karierze, ponieważ oprócz podania nam kolejnych dat „ Sarajevo La Tour ” w Meksyku i Ameryce Środkowej, możemy spodziewać się kolejnych muzycznych niespodzianek ze strony kompozytora.